Jean-Noël Jeanneney, Clemenceau. Wizjoner znad Sekwany
towar niedostępny
dodaj do przechowalniOpis
Przełożyła Katarzyna Marczewska
Clemenceau był wybitnym reprezentantem Francji, klasycznym radykałem i republikaninem, ale także klasycznym „postępowcem”, jakich dzisiaj już nie ma. Nikt już aż tak nie wierzy w zbawczą rolę rozwoju cywilizacji i w nieuchronność postępu.
Georges Clemenceau był wybitnym francuskim politykiem i znakomitym dziennikarzem. Zawsze na lewo od centrum, zawsze pragmatyczny, a w związku z tym nie szukał wyrazistej ideologii i filozofia polityki mało go interesowała. Zarzucano mu zarówno nadmierną skłonność do kompromisu czy wręcz oportunizmu, jak i nadużywanie słów i przykładanie nadmiernego znaczenia do spraw, którym się już raz poświęcił.
Nie można powiedzieć, by miał złe zdanie na swój temat i by cechował go brak pewności siebie, co ujawni się pod koniec jego długiego życia, podczas obrad pokojowych w Paryżu na początku 1919 roku. Jednak dla czytelnika polskiego interesujące jest przede wszystkim, że historia życia Clemenceau pozwala nam lepiej zrozumieć Francję, której — jak się okaże — nie znamy i która miała i ma bardzo szczególne nastawienie do wielu problemów politycznych i społecznych.
Clemenceau był wybitnym reprezentantem Francji, klasycznym radykałem i republikaninem, ale także klasycznym „postępowcem”, jakich dzisiaj już nie ma. Nikt już aż tak nie wierzy w zbawczą rolę
rozwoju cywilizacji i w nieuchronność postępu. Postawę Clemenceau dobrze zobaczymy na przykładzie jego zaangażowania w sprawy kolonialne. Był w tym zakresie otwarty, liberalny, postępowy i wyjątkowo, jak na ówczesne czasy, wrażliwy na złe strony „globalizacji”.
Ze wstępu Marcina Króla
Seria: Portrety
Spis treści
Fragmenty
Ktokolwiek usiłuje określić poglądy Georges’a Clemenceau na instytucje Trzeciej Republiki, dowiedzieć się, jak je widział i co o nich myślał, natrafia przede wszystkim na jego sądy dotyczące parlamentu, ponieważ w myśli Clemenceau zajmuje on centralne miejsce. I natychmiast uwagę przykuwa zadziwiający kontrast, jaki tworzy z jednej strony bezlitosna ironia, przez długi czas nieustannie zwrócona przeciw senatowi i z nieomal równą siłą przeciw izbie deputowanych, z drugiej zaś niewzruszona wierność zasadzie prymatu parlamentu, czemu Tygrys dał najwyższy i najdobitniejszy wyraz w latach 1917–1919, kiedy ściśle przestrzegał odpowiedzialności władzy wykonawczej i podporządkowywał się sinusoidalnym żądaniom izb.
Jego filipiki cechuje niesłychana żywość, żeby nie powiedzieć brutalność, nie mniejsza niż ta, która pojawia się na co dzień w słowach kierowanych do polityków. Wielu autorów […] przytacza pogardliwe stwierdzenia Clemenceau, takie jak uwaga na temat Pałacu Burbońskiego, wypowiedziana u schyłku życia do Jeana Marteta: „Szkoda, że Sekwana nie skręca trochę bardziej w lewo, wymiotłaby to wszystko do czysta!”. Surowość jego sądów odzwierciedlają najrozmaitsze przytyki kierowane do ówczesnych deputowanych i senatorów.
Surowość towarzyszy mu niezmiennie przez całe życie. W 1901 roku w „Le Bloc” (tygodniku, który sam jeden redagował przez ponad rok), odnosząc się do parlamentaryzmu, mówi o „rozpasanym gadulstwie wśród bezładnego rozgardiaszu”. Pisze również: „Nigdy nie wypowiada się tylu kłamstw, co przed wyborami, w czasie wojny i po polowaniu”. Pewnego dnia stwierdza w rozmowie z Martetem, że głównym grzechem izby wyższej było odrzucanie „charakterów”. Pod koniec powoduje nim być może starcza zrzędliwość, ciągle jednak cechuje go to samo nastawienie. „Odkąd to rzuciłem, nie ma już parlamentu. Ludzie nie wiedzą, wokół czego się skupiać i co popierać. Trzeba im kogoś, kto powie: «Zróbcie to i to», a wtedy opowiedzą się za nim lub przeciw niemu; nawiasem mówiąc, raczej przeciw, bo zgromadzenie dość krzywo patrzy na tego, kto mówi, że trzeba coś zrobić”. I podsumowuje — a jest to pewnie rok 1926: „Dzisiejszy parlament nie znaczy nic, pięćdziesiąt lat temu znaczył niewiele”.
W tym samym okresie ironizuje na temat anarchicznej i częstokroć niszczącej władzy zgromadzeń ludowych w Démosthène, tekście ofiarowanym Marguerite Baldensperger, w którym posługuje się dialektyką przeszłości i teraźniejszości.
Wszystko to prawda; a jednocześnie nigdy nie przestał uczestniczyć w grze obu izb jako najznakomitszy parlamentarzysta tamtych czasów. Dotyczy to nie tylko lat 1917–1919; cała jego kariera polityczna skupia się wokół trybuny, do której znakomicie pasował oryginalny charakter jego sztuki oratorskiej, potoczystej, a zarazem gotowej do natychmiastowych, doraźnych ripost na wszelkie zaczepki dochodzące z ław izby deputowanych.
Oto sprzeczność, z jaką miał do czynienia w ciągu całego swojego życia publicznego.
Wyświetlane są wszystkie opinie (pozytywne i negatywne). Nie weryfikujemy, czy pochodzą one od klientów, którzy kupili dany produkt.